niedziela, 25 października 2015

ROZDZIAŁ 18:

CZYTAĆ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!



          Stałam i patrzyłam to na tatę to na Justina. Okey, to pewne - poleje się krew.

-Dzień dobry, jestem...- Justin się uśmiechnął i już miał wyciągać rękę, żeby się przywitać z tatą kiedy ten mu przerwał.

-Jesteś jakimś wytatuowanym zerem, który stoi w MOIM domu, w pokoju MOJEJ córki i do tego NAGI. Czyli mam już trzy powody, żeby cię zamordować. -Justin się zaśmiał patrząc w bok.

-Pana tez miło poznać. -uśmiechnął się sztucznie. No super obaj są wkurwieni.

-Tato! To mój chłopak Justin... to on mnie uratował...wtedy.. -zagryzłam wargę. Tata otworzył usta ale nic nie powiedział.

-Więc myślę, że poradzi sobie z ubraniem. Za pół godziny zaczynasz lekcję. -wskazał na mnie palcem. Tak tatusiu pomijając, że mam zwolnienie do końca roku szkolnego, które jest za 3 dni, to tak masz rację- Ja nie mogę cię odwieźć bo jadę do pracy i wrócę za trzy dni. -o patrz, ale nowość. Spojrzał na Justina jeszcze raz mierząc go wzrokiem i wyszedł trzaskając drzwiami. Odetchnęłam u usiadłam na łóżku.

-Co za skurwiel.- Justin wyjął paczkę Marlboro z kieszonki spodni.- Uwierz mi mała, że powstrzymywałem sie tylko ze względu na ciebie.

-Dzięki...-Zagryzłam wargę. Usiadł obok mnie i cmoknął mnie w czoło.

-Och, chyba ci coś obiecałem. -Wstał i zaczął się ubierać.- Ważyłaś się? -uniósł brew mierząc mnie wzrokiem. Pokręciłam głową przecząco. Jasne.. ważę niecałe 42kilogramy, ale nie mam zamiaru wysłuchiwać twojego gadania na ten tema.t- W szkole się zważysz, a teraz chodź na jakieś dobre śniadanko.- złapał mnie za rękę i ciągnął do drzwi. Zamknęłam dom na klucz i dołączyłam do niego kiedy wsiadł do auta. Zapięłam pas i Justin ruszył. Coś tam gadał, ale ja patrzyłam przez szybę i nie słuchałam go za bardzo.


          Po jakiś dwudziestu minutach dojechaliśmy do centrum. Justin miał ochotę na hamburgera, a mi było wszystko jedno więc się zgodziłam. Kiedy zaparkowaliśmy wysiadłam poprawiając koszulkę. Chłopak objął mnie w talii i weszliśmy do baru. Usiadłam przy ścianie i czekałam na Justina, który zamawiał nam jedzenie. Bawiłam się bransoletką.

- Ej mała co jest? -usiadł obok mnie.

-Nic nie jest -wzruszyłam ramionami.- W końcu wakacje. -uśmiechnęłam się lekko. Justin się wyszczerzył.

-Właśnie! robię domówkę w piątek. Wiesz w końcu skończyłem liceum.-zaśmiał się. Uśmiechnęłam się lekko.

-Gratuluje, ale ja nie przyjdę. -pokręciłam głową. Justin zacisnął szczękę i już miał coś powiedzieć, ale podeszła do nas kelnerka.

-Państwa zamówienie. -uśmiechnęła się ciepło kładąc przed nami dwa talerze pełne frytek i po dużym hamburgerze.- Smacznego. -uśmiechnęłam się do niej w podziękowaniu i włożyłam frytkę do ust. Zaraz zwymiotuję.

-Wrócimy do tego.- mruknął Justin i zaczął jeść. Zjadł hamburgera i większość frytek, a ja... trzy.- Żartujesz sobie prawda? -uniósł brew patrząc na moje nieruszone jedzenie.

-Justin nie najlepiej się czuj...

-Masz zjeść Alex.-syknął.

-Nie chce.-moje oczy się zaszkliły. Juss przeczesał włosy.

-Okey kochanie...weźmiemy na wynos, hm?-Pokiwałam głową i się uśmiechnęłam. Jest taki cudowny. Zawołał tę młoda kelnerkę i poprosił o rachunek i, żeby spakowała moją porcję. Patrzył na mnie uważnie.

-Co? -mruknęłam.

-Martwię się.. -cmoknął mnie w czoło.

-Nic mi nie jest Justin. -uśmiechnęłam się lekko. Pokiwał głową. Widziałam, że jest zły i szczerze to bałam się tego co będzie w domu. Wyszliśmy z knajpy bez słowa i tak minęła nam cała droga do jego domu. Wysiadłam od razu idąc za nim do drzwi. Usiadłam na kanapie i sięgnęłam po pilota.

-Możesz mi powiedzieć co ty odpierdalasz?! Wiesz jak ty wyglądasz?! W ogóle wiesz, że jest coś takiego jak jedzenie?! -rzucił pojemnikiem na stół przez co jedzenie wypadło plamiąc mi ubranie, kanapę i podłogę. Rozpłakałam się.

-Nie krzycz na mnie! -Wrzasnęłam stając i patrząc na niego. Przycisnął mnie do ściany łapiąc za szyję. Przełknęłam ślinę patrząc dla niego. Jeździł kciukiem po mojej szyi.

-Teraz już nie krzykniesz?-uniósł brew. Odwróciłam wzrok, a łzy spłynęły mi po policzkach.- Patrz na mnie! -krzyknął. Rozpłakałam się.- Nigdy nie podnoś na mnie głosu.. nigdy! -uderzył mnie zewnętrzną dłonią w policzek. Osunęłam się po ścianie zakrywając twarz dłońmi.- Posprzątaj to. -mruknął i usłyszałam jak wychodzi z domu.

-Przepraszam...-szepnęłam za Nim, ale nie wrócił...


................................
KOCHANI DODAJE DZISIAJ KOLEJNY ROZDZIAŁ XX

DUŻO OSÓB WYŚWIETLA MOJEGO BLOGA, ALE NIE WIEM ILE CZYTA I CZY WAM SIĘ PODOBA, CZY WGL JEST SENS PISANIA GO, DLATEGO NASTĘPNY ROZDZIAŁ SIĘ POJAWI DOPIERO KIEDY POD TYM BĘDZIE CO NAJMNIEJ 10 KOMENTARZY

ILY XX


.............................................

ROZDZIAŁ 17:

KOCHANI DZISIAJ TROCHĘ INACZEJ I NOTKA JEST PIERWSZA. NIE WIEM W SUMIE OD CZEGO ZACZĄĆ TROCHĘ MNIE NIE BYŁO I Z CAŁĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ BIORĘ TE KOPY W DUPĘ OD WAS HAHA A TERAZ TAK SERIO... POSTANOWIŁAM WRÓCIĆ DO PISANIA TEGO FF. WIELE RZECZY SIĘ NA TO ZŁOŻYŁO I MAM NADZIEJĘ, ŻE NADAL BĘDZIECIE CHCIELI JE CZYTAĆ XX LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE I OPINIE XX 

NO TO MIŁEGO CZYTANIA XD 








JUSTIN POV's:



          Przycisnąłem ją do ściany całując po szyi. Mellody...Meggan... nie chyba Madison...jeden chuj, w każdym bądź razie jest mega chętną laską. Wsunąłem dłoń pod jej sukienkę gładząc jej pośladek. Nie ma tak miękkiej skóry jak Alex...i jest grubsza od Alex...nie ma też takich słodkich ust... zmarszczyłem brwi i się odsunąłem patrząc na nią.

-Sorry laska... -poprawiłem włosy i odszedłem. Wyjąłem paczkę papierosów i odpaliłem jednego wychodząc z klubu. Kurwa Bieber stajesz się ciotą. Zamiast pierdolić jakąś fajną pannę ty myślisz o Alex. Odchyliłem głowę wypuszczając dym... co ta mała ze mną robi


ALEX POV's:



          Leżałam na moim łóżku patrząc na księżyc przez okno. Tuliłam się do poduszki. Nie mogę zasnąć, chciałam zadzwonić do Justina, ale pewnie jeszcze nie wrócił z klubu. Moich rodziców tradycyjnie nie było w domu, więc zeszłam na dół się czegoś napić. Otworzyłam lodówkę i uniosłam brew. Aha. Pusta. Okey... Usiadłam przy stole i schowałam twarz w dłonie. To za dużo jak dla mnie. nie wiem co bym zrobiła gdyby... no, gdybym była w ciąży. Zaśmiałam się cicho. Jestem jakimś chodzącm pechem, serio. Ktoś zaczął szarpać za klamkę. Przełknęłam ślinę i spojrzałam w stronę drzwi. Jasne, że chciałam umrzeć, ale wolę sama o tym zadecydować, a nie zostać zamordowana siekierą przez jakiegoś psychola zboczeńca.

-Kurwa Alex... -To Justin. Zerwałam się z krzesła i poszłam otworzyć drzwi. Justin stał patrząc na mnie. Miał lekko przekrwione oczy, a w ręce trzymał butelkę jakiegoś alkoholu.- Hej mała.. -uśmiechnął się, ale ten uśmiech nie dosięgnął jego oczu.- Mogę wejść?

-Jasne... -Wpuściłam go po czym zamknęłam drzwi na klucz.

-Nikogo nie ma? -rozglądał się. Pokręciłam głową.

-Chcesz coś do picia? Znaczy mogę zaoferować ci tylko herbatę bo nic innego nie mam. Zmarszczyłam czoło.

-Jasne, herbata jest świetna. -Poszedł za mną do kuchni potykając się przynajmniej pięć razy o swoje nogi. Przewróciłam oczami. Chciałabym mieć tak wyjebane na wszystko jak on. Nastawiłam wodę i wyjęłam dwa czerwone kubki z szafki. Kiedy wrzuciłam do nich saszetki z zieloną herbatą poczułam jak Justin podchodzi i obejmuję mnie od tylu.- Jesteś taka piękna..-jeździł dłonią po moim udzie.- Nikomu cię nie oddam i nie pozwolę ci odejść... Przede mną się nie ucieka kochanie.- wbił mocno palce w moje biodro na co syknęłam i starałam się odsunąć, ale on tylko wzmocnił uścisk.- To ja decyduję kiedy pozwolę ci odejść... Ja decyduję o twoim życiu. Pamiętaj.- mruknął mi do ucha i poszedł chwiejnym krokiem na górę. Oparłam się o blat patrząc na moje drżące dłonie. To nie jego wina to ty Alex.. To ty go rozzłościłaś...


          Siedziałam po turecku na łóżku i patrzyłam na Justina. Spał na plecach spokojnie oddychając. Nie miał na sobie niczego oprócz bokserek więc mogłam podziwiać jego tatuaże. Przejechałam palcami po linii jego żuchwy skalanej kilkudniowym zarostem. Uśmiechnęłam się kiedy przez sen wtulił polik w moją dłoń i powoli otworzył oczy. Spojrzał na mnie po czym się rozejrzał po pokoju.

-Hej mała. - Odkaszlnął, żeby pozbyć się chrypki i cmoknął mnie w czoło. Uśmiechnęłam się. Kiedy miałam się odezwać on mnie uprzedził.- Ubieraj się pojedziemy coś zjeść na miasto.

-Nie wiem jak ty, ale ja na twoim miejscu nie wyszłabym na dwór w zarzyganej koszulce. -mruknęłam. Zmrużył na mnie oczy. Nie lubił kiedy odzywałam się do niego takim tonem, ale sam sobie na to zasłużył. Niemal całą noc musiałam sprzątać po... "konsekwencjach" jego imprezy.

-Skarbie nie złość się... -odsunęłam się unikając jego dotyku.

-Idź weź prysznic, a ja powinnam mieć jeszcze jakąś twoją czystą koszulkę.- Podeszłam do szafy.

-jasne... nudziaro.- klepnął mnie w tyłek i poszedł do łazienki zamykając za sobą drzwi. Ugh! czasami mam taką ochotę go zamordować. Ubrania Justina położyłam na łóżku i sama zaczęłam się ubierać. Założyłam koszulkę w paski, szarą marynarkę i czarne spodnie. Do tego moje białe trampki.- Hm... taka piękna i tylko moja. -Justin złapał mnie od tyłu. Zachichotałam kiedy zaczął całować mnie po szyi.-Czy to moja wina, że jesteś taka seksowna? -odsunęłam się chichocząc.

 - Nie, ale radzę ci się ubierać bo i tak mi już podpadłeś Bieber. -wskazałam na niego palcem udając wściekłą.

-Och, Alex oboje dobrze wiemy jak mogę pozbyć się twojej złości..-objął mnie znowu i pocałował. Odwzajemniłam. Zassałam jego wargę czując smak mięty. Przyciągnął mnie bliżej i już miał wsuwać dłoń pod moją koszulkę kiedy usłyszeliśmy trzask drzwi na dole.

-Alex co to za wódka?! -krzyknął tata, a ja spojrzałam tylko na Justina spanikowana. On tylko głupkowato się uśmiechnął.

-W końcu poznam teściów. -puścił mi oczko i ruszył do drzwi. Miałam krzyknąć, żeby zaczekał bo jest w samym ręczniku, ale było już za późno bo tata stanął w drzwiach... Nie żyjesz Alex