HEJ MIŚKI! CHOLERNIE PRZEPRASZAM, ŻE OD OSTATNIEGO ROZDZIAŁU MINĘŁO TYLE CZASU, ALE OSTATNIO W MOIM ŻYCIU SIĘ TROCHĘ POPIEPRZYŁO... NAWET TROCHĘ BARDZO. ALE MAM NADZIEJĘ, ŻE ROZDZIAŁ SIĘ SPODOBA I WASZA ZŁOŚĆ NA MNIE BĘDZIE TROCHĘ MNIEJSZA HAH XX ILY
Siedziałam na łóżku z podkulonymi nogami i patrzyłam na Justina. Chodził w kółko po pokoju paląc kolejnego papierosa i przeczesując swoje już poburzone włosy.
-Jak mogłaś być taką kretynką, żeby nie brać tabletek!? -wrzasnął w końcu, a ja podskoczyłam.
-Nie planowałam uprawiać seksu, a skoro ty masz problem z upilnowaniem swojego chuja to może następnym razem zaopatrz się w gumki zanim będziesz chciał zgonić winę na mnie! -krzyknęłam. Justin spojrzał na mnie niemal w szoku. Nigdy jeszcze nie podniosłam na niego głosu. Nie tak. Chwilę się we mnie wpatrywał po czym zmrużył oczy. Przełknęłam ślinę. Podszedł do mnie szybko i chwycił palcami moją brodę zmuszając mnie, żebym na niego patrzyła.
-Radzę nie tym tonem mała... -powiedział nisko po czym oblizał swoje usta. Zagryzłam wargę uważnie go obserwując. Nie żebym się go bała... no może trochę. Ale przecież on mnie kocha i nigdy by mnie nie skrzywdził. Bo.. by nie skrzywdził, prawda? Odsunął się i przetarł twarz dłonią.- Zrobisz test... i módl się, żeby był negatywny. -i wyszedł trzaskając drzwiami. Poczułam słony smak łez na moich ustach. Przecież to nie moja wina. Skuliłam się bardziej zamykając oczy. Nie... nie mogę tu być... wstałam powoli i zaczęłam się rozglądać. Wyszłam po cichu z pokoju uważnie się rozglądając. Justin pewnie pojechał do apteki. Nacisnęłam klamkę, ale drzwi nie chciały się otworzyć. Przeklnęłam pod nosem i ruszyłam na tył domu. Drzwi od ogrodu są rzadko zamykane. I miałam racje. Wyszłam z domu kierując się jak najkrótszą drogą do mojego domu. Wiem, że Justin będzie wściekły, kiedy wróci, a mnie nie będzie, ale wolę, żeby był zły na odległość...
-Wybierasz się gdzieś kochanie? Bo wydaje mi się, że masz coś do zrobienia... -usłyszałam jego wkurzony głos za sobą i zacisnęłam oczy.
-Chciałam... odetchnąć zanim wrócisz... -szepnęłam. Prychnął łapiąc mnie za rękę i ciągnąc do swojego domu. Alex White i jej jebany pech proszę państwa. Kiedy znaleźliśmy się na górze od razu skierował nas do łazienki i wręczył mi trzy testy.
-Babka powiedziała, że nie dają stu procentowej pewności, więc masz zrobić wszystkie. Stanął opierając się o framugę drzwi i patrzył na mnie wyczekująco.
-Nie będę robić tego przy tobie... -pokręciłam powoli głową.
-Alex nie wkurwiaj mnie! -wrzasnął.
-Nie będę przy tobie sikać! -krzyknęłam. Zacisnął szczękę.
-Czekam na dole... -mruknął i wyszedł trzaskając drzwiami. Odetchnęłam i spojrzałam na jedno z różowych opakowań. zaczęłam czytać instrukcję. Skrzywiłam się lekko. Sikanie na kawałek papieru to chyba jedna z najbardziej kompromitujących rzeczy w moim życiu.
Siedziałam na posadzce opierając się o wannę i patrzyłam na trzy rozłożone przede mną "patyczki". Gryzłam nerwowo wargę, z której już sączyła się powoli krew. Odetchnęłam. Jedna kreska, dwie kreski, jedna kreska... czekaj co?! Podniosłam test, na którym były dwie kreski, a moje serce zaczęło szybciej bić... nie... przecież... dwa na trzy są negatywne, więc... ten nic nie znaczy, prawda? Nie jestem w ciąży. Ten jest po prostu... zepsuty, czy coś. Tylko jak ja to przetłumaczę Justinowi. Westchnęłam i zebrałam wszystkie wstając. Spojrzałam w lustro i się lekko skrzywiłam.
-Alex pośpiesz się! -Justin krzyknął.
-Chwila! -mruknęłam patrząc jeszcze raz na testy. No znikaj cholerna kresko. Walnęłam nim w blat. Alex idiotko oszczędź sobie. Podniosłam go i otworzyłam powoli drzwi wychylając się zza nich.
-I co? -Justin wyrwał mi testy z dłoni i zaczął je oglądać. Zacisnął szczękę widząc ten pozytywny.
-Em... na opakowaniu pisało, że mogą się mylić, a skoro dwa są negatywne to znaczy, że ten jest zepsuty. -patrzył się na mnie, a ja modliłam się w duchu, żeby uwierzył w to co mówię.
-Masz szczęście... -mruknął i rzucił testy na podłogę.
-Zbieraj się. Odwiozę cię i jadę do klubu, muszę się odstresować. -i wyszedł. Spuściłam głowę. Chciałam żeby mnie przytulił.... ale nie mogę go winić. On też to przeżywa, a to moja wina. Skąd mógł wiedzieć, że nie biorę tabletek...
***
Kiedy Justin odwiózł mnie do domu od razu skierowałam się do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i westchnęłam opadając na nie. Znowu go zawiodłam, a przecież on jest dla mnie taki dobry. I mnie kocha.. tak mocno jak ja jego... uśmiechnęłam się.
JUSTIN POV's:
Kiedy odwiozłem tą małą dziwkę do domu pojechałem do klubu. Macie kurwa pierdolone pojęcie jak bardzo jestem wściekły? No sory bardzo, ale nie mam zamiaru bawić się w jakąś pierdoloną rodzinkę zwłaszcza z laską, która boi się ludzi. Zaśmiałem się wkładając papierosa do ust. Popieprzona naiwna idiotka.
Kiedy byłem na miejscu wszedłem od razu się rozglądając . To moje ulubione miejsce. Masa chętnych gorących lasek, z którymi nie bawisz się w to całe gówno, miłość. Usiadłem przy blacie i zamówiłem podwójną rozglądając się po sali... Jest. Mój wzrok zatrzymał się na blondynce z dużymi piersiami i seksownym tyłkiem. Oblizałem usta. Idealna na jeden raz...
...........................................................................
Piszcie jak wrażenia xx