środa, 20 maja 2015

ROZDZIAŁ 16:


HEJ MIŚKI! CHOLERNIE PRZEPRASZAM, ŻE OD OSTATNIEGO ROZDZIAŁU MINĘŁO TYLE CZASU, ALE OSTATNIO W MOIM ŻYCIU SIĘ TROCHĘ POPIEPRZYŁO... NAWET TROCHĘ BARDZO. ALE MAM NADZIEJĘ, ŻE ROZDZIAŁ SIĘ SPODOBA I WASZA ZŁOŚĆ NA MNIE BĘDZIE TROCHĘ MNIEJSZA HAH XX ILY


          Siedziałam na łóżku z podkulonymi nogami i patrzyłam na Justina. Chodził w kółko po pokoju paląc kolejnego papierosa i przeczesując swoje już poburzone włosy. 

-Jak mogłaś być taką kretynką, żeby nie brać tabletek!? -wrzasnął w końcu, a ja podskoczyłam.

-Nie planowałam uprawiać seksu, a skoro ty masz problem z upilnowaniem swojego chuja to może następnym razem zaopatrz się w gumki zanim będziesz chciał zgonić winę na mnie! -krzyknęłam. Justin spojrzał na mnie niemal w szoku. Nigdy jeszcze nie podniosłam na niego głosu. Nie tak. Chwilę się we mnie wpatrywał po czym zmrużył oczy. Przełknęłam ślinę. Podszedł do mnie szybko i chwycił palcami moją brodę zmuszając mnie, żebym na niego patrzyła.

-Radzę nie tym tonem mała... -powiedział nisko po czym oblizał swoje usta. Zagryzłam wargę uważnie go obserwując. Nie żebym się go bała... no może trochę. Ale przecież on mnie kocha i nigdy by mnie nie skrzywdził. Bo.. by nie skrzywdził, prawda? Odsunął się i przetarł twarz dłonią.- Zrobisz test... i módl się, żeby był negatywny. -i wyszedł trzaskając drzwiami. Poczułam słony smak łez na moich ustach. Przecież to nie moja wina. Skuliłam się bardziej zamykając oczy. Nie... nie mogę tu być... wstałam powoli i zaczęłam się rozglądać. Wyszłam po cichu z pokoju uważnie się rozglądając. Justin pewnie pojechał do apteki. Nacisnęłam klamkę, ale drzwi nie chciały się otworzyć. Przeklnęłam pod nosem i ruszyłam na tył domu. Drzwi od ogrodu są rzadko zamykane. I miałam racje. Wyszłam z domu kierując się jak najkrótszą drogą do mojego domu. Wiem, że Justin będzie wściekły, kiedy wróci, a mnie nie będzie, ale wolę, żeby był zły na odległość...

-Wybierasz się gdzieś kochanie? Bo wydaje mi się, że masz coś do zrobienia... -usłyszałam jego wkurzony głos za sobą i zacisnęłam oczy.

-Chciałam... odetchnąć zanim wrócisz... -szepnęłam. Prychnął łapiąc mnie za rękę i ciągnąc do swojego domu. Alex White i jej jebany pech proszę państwa. Kiedy znaleźliśmy się na górze od razu skierował nas do łazienki i wręczył mi trzy testy.

-Babka powiedziała, że nie dają stu procentowej pewności, więc masz zrobić wszystkie. Stanął opierając się o framugę drzwi i patrzył na mnie wyczekująco.

-Nie będę robić tego przy tobie... -pokręciłam powoli głową.

-Alex nie wkurwiaj mnie! -wrzasnął.

-Nie będę przy tobie sikać! -krzyknęłam. Zacisnął szczękę.

-Czekam na dole... -mruknął i wyszedł trzaskając drzwiami. Odetchnęłam i spojrzałam na jedno z różowych opakowań. zaczęłam czytać instrukcję. Skrzywiłam się lekko. Sikanie na kawałek papieru to chyba jedna z najbardziej kompromitujących rzeczy w moim życiu. 


          Siedziałam na posadzce opierając się o wannę i patrzyłam na trzy rozłożone przede mną "patyczki". Gryzłam nerwowo wargę, z której już sączyła się powoli krew. Odetchnęłam. Jedna kreska, dwie kreski, jedna kreska... czekaj co?! Podniosłam test, na którym były dwie kreski, a moje serce zaczęło szybciej bić... nie... przecież... dwa na trzy są negatywne, więc... ten nic nie znaczy, prawda? Nie jestem w ciąży. Ten jest po prostu... zepsuty, czy coś. Tylko jak ja to przetłumaczę Justinowi. Westchnęłam i zebrałam wszystkie wstając. Spojrzałam w lustro i się lekko skrzywiłam. 

-Alex pośpiesz się! -Justin krzyknął.

-Chwila! -mruknęłam patrząc jeszcze raz na testy. No znikaj cholerna kresko. Walnęłam nim w blat. Alex idiotko oszczędź sobie. Podniosłam go i otworzyłam powoli drzwi wychylając się zza nich. 

-I co? -Justin wyrwał mi testy z dłoni i zaczął je oglądać. Zacisnął szczękę widząc ten pozytywny.

-Em... na opakowaniu pisało, że mogą się mylić, a skoro dwa są negatywne to znaczy, że ten jest zepsuty. -patrzył się na mnie, a ja modliłam się w duchu, żeby uwierzył w to co mówię. 

-Masz szczęście... -mruknął i rzucił testy na podłogę.

-Zbieraj się. Odwiozę cię i jadę do klubu, muszę się odstresować. -i wyszedł. Spuściłam głowę. Chciałam żeby mnie przytulił.... ale nie mogę go winić. On też to przeżywa, a to moja wina. Skąd mógł wiedzieć, że nie biorę tabletek...


***


          Kiedy Justin odwiózł mnie do domu od razu skierowałam się do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i westchnęłam opadając na nie. Znowu go zawiodłam, a przecież on jest dla mnie taki dobry. I mnie kocha.. tak mocno jak ja jego... uśmiechnęłam się.


JUSTIN POV's:


          Kiedy odwiozłem tą małą dziwkę do domu pojechałem do klubu. Macie kurwa pierdolone pojęcie jak bardzo jestem wściekły? No sory bardzo, ale nie mam zamiaru bawić się w jakąś pierdoloną rodzinkę zwłaszcza z laską, która boi się ludzi. Zaśmiałem się wkładając papierosa do ust. Popieprzona naiwna idiotka.

          Kiedy byłem na miejscu wszedłem od razu się rozglądając . To moje ulubione miejsce. Masa chętnych gorących lasek, z którymi nie bawisz się w to całe gówno, miłość. Usiadłem przy blacie i zamówiłem podwójną rozglądając się po sali... Jest. Mój wzrok zatrzymał się na blondynce z dużymi piersiami i seksownym tyłkiem. Oblizałem usta. Idealna na jeden raz...



...........................................................................
Piszcie jak wrażenia xx

niedziela, 10 maja 2015

ROZDZIAŁ 15:



ROZDZIAŁ OKROPNY. PRZEPRASZAM, ŻE WAS ZAWIODŁAM :( ALE OSTATNIO NIE CZUJĘ SIĘ NAJLEPIEJ



<< kilka dni później >>


                -Alex... Alex kochanie... –otworzyłam powoli oczy. Mama przytuliła mnie zapłakana. Okej? Tylko spałam kobieto. Za nią stał tata z zaszklonymi oczami, a obok niego doktor Evans.- Tak się baliśmy skarbie. –Jej... to takie fajne kiedy mama cię przytula. Wtuliłam się w nią mocniej i zamknęłam oczy. Nie pamiętam gdyby kiedyś to robiła...

-Przepraszam... –szepnęłam.

-Nie masz za co przepraszać. –tata pokręcił głową i się lekko uśmiechnął.

-Jak się czujesz Alex? –doktor Evans podszedł do mnie i zdjął moje opatrunki sprawdzając rany.

-Dobrze...-uśmiechnęłam się lekko.- Mogę wrócić już do domu?

-Już nie możesz ze mną wytrzymać? –uniósł brew i się cicho zaśmiał.- Będę tęsknił bo mam nadzieję, że już się tutaj nie zobaczymy.

-Będę pana odwiedzać czysto towarzysko. –zaśmiałam się cicho. Spędziłam tu tydzień i muszę przyznać, że doktor Evans jest jedyną osobą, z którą mogę o wszystkim porozmawiać.

-Trzymam cię za słowo, a teraz spadaj do domu. –zaśmiał się cicho i wyszedł razem z tatą. Zachichotałam i spojrzałam uśmiechnięta na mamę.

-Ubieraj się. –mruknęła i po chwili też wyszła. Mhm, spuściłam głowę. Westchnęłam cicho i zaczęłam nakładać moje ubrania, które leżały na krześle obok łóżka.

                Do domu wracaliśmy w ciszy. Zresztą to nawet dobrze. Lubię ciszę. Wtedy czuję się bezpiecznie. Kiedy wysiedliśmy jako pierwsza weszłam do domu. Jedyne o czym teraz marzę to moje łóżko. Zdjęłam buty i ruszyłam schodami na górę. Tata złapał mnie za rękę więc jęknęłam z bólu.
-Nie wiem jak można być tak pustym w twoim wieku! –wrzasnął.- Chciałaś zwrócić na siebie uwagę?! Myślisz, że nie mamy wystarczająco problemów, żeby się jeszcze tobą zajmować?! Ja w twoim wieku nie miałem już rodziców i jakoś dawałem sobie radę, a ty zachowujesz się jak rozpieszczony bachor! Jakie ty możesz mieć problemy?! –prychnął i przeczesał włosy palcami.- zawiodłaś nas... –pokręcił głową i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Starałam się powstrzymać łzy. Na prawdę. Ale nie dałam rady. Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam się w nim na klucz. Osunęłam się na podłogę i skuliłam płacząc. Jak ja ich nienawidzę. Dlaczego Justin w ogóle mnie ratował...


JUSTIN POV’s:



                Leżałem na kanapie w salonie i paliłem. Alex to fajna laska. Nawet chyba nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo jest seksowna. Oblizałem usta i wypuściłem dym. Musze się dowiedzieć co ta szmata Diana jej powiedziała. Zacisnąłem szczękę siadając i sięgając po telefon. Zadzwoniłem do Alex. Po dłuższym czasie usłyszałem jej cichy głos.

-..tak? –pociągnęła nosem.

-Hej kochanie. –zagryzłem wargę.

-...cześć. –kichnęła cicho na co się uśmiechnąłem. Jest taka słodka. Ogarnij się Bieber. Laski dzielą się na te do ruchania i na te nie do ruchania. Od kiedy są słodkie? Wyrzuciłem peta do popielniczki.

-Jak się czujesz? Cholernie się martwiłem o ciebie... chciałaś mnie zostawić? Po tym jak... już całkowicie zostałaś moja? Kto cię zranił kochanie? –mówiłem łagodnie. Boże dla żadnej laski nie udawałem takiej cioty. Skrzywiłem się.

-Przepraszam... –szepnęła i mogłem wyczuć po jej tonie, że się uśmiecha. Jesteś genialny Bieber. Oblizałem usta.

-Nic się nie stało... powiedz skarbie jesteś sama w domu? –wstałem i ruszyłem w stronę drzwi zbierając po drodze portfel i klucze.

-Tata gdzieś wyszedł, ale mama chyba jest. –zmarszczyłem lekko nos wsiadając do auta.

-Słuchaj kochanie przyjadę po ciebie, ale musisz wyjść z domu tak, żeby mama cię nie zauważyła, okej?

-Okej. –usłyszałem szmer, czyli zaczęła się ruszać.

-Będę za chwilę. –i się rozłączyłem.


ALEX POV’s:



                Kiedy Justin się rozłączył schowałam telefon do kieszeni bluzy i wyszłam po cichu z pokoju. Zeszłam na dół rozglądając się. Pewnie już śpi. Założyłam swoje białe trampki i otworzyłam cicho drzwi wychodząc. Auto Justina stało po drugiej stronie ulicy, a on opierał się o maskę paląc papierosa. Zagryzłam wargę i podeszłam powoli.

-Hej... –szepnęłam. Wyrzucił papierosa i obrócił się w moją stronę.

-Hej mała. –przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Spuściłam głowę.- Co jest? –wtuliłam się w niego. Westchnął cicho i mnie objął. – Wsiadaj. –odsunął się i wskazał na drzwi auta. Uśmiechnęłam się lekko i wsiadłam. Pewnie jest na mnie zły. Przecież ma za co. Zapięłam pas i spojrzałam przez szybę kiedy auto ruszyło.

                Po jakiś dwudziestu minutach Justin zaparkował pod swoim domem. Zerknęłam na niego i się lekko uśmiechnęłam, ale on na mnie nie spojrzał tylko wysiadł. Kiedy miałam zrobić to samo Justin otworzył drzwi z mojej strony i wziął mnie na ręce. Zachichotałam cicho i się w niego wtuliłam. Cmoknął mnie w czoło i po chwili już byliśmy w jego domu.

-Na co masz ochotę moja little girl? –Justin spojrzał na mnie unosząc brew. Zagryzłam wargę.

-Na tulenie. –wyszczerzyłam się słodko. Zaśmiał się cicho i zaniósł mnie do swojego pokoju kładąc na łóżku. Zsunęłam buty i ułożyłam się wygodnie. Justin położył się obok przyciągając mnie do swojej klaty. Przymknęłam oczy i wtuliłam w niego polik. Tęskniłam za nim. Nie odwiedzał mnie w szpitalu. Był zajęty.

-Justin? –szepnęłam.

-...Używasz gumek?

-Jasne. –zaśmiał się cicho.

-Ze mną też...? –zerknęłam na niego zagryzając wargę. Chciał coś powiedzieć, ale tylko otworzył usta i pobladł...




...............................................................
CO MOGĘ POWIEDZIEĆ... PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO I SŁABO  

wtorek, 5 maja 2015

ROZDZIAŁ 14:



JUSTIN POV’s:

                Stałem oparty o ścianę domu i paliłem. Miałem jechać do Alex, ale chłopaki wbili na imprezę. Bo przecież tydzień bez domówki u Biebera to tydzień zmarnowany. Wyrzuciłem peta i sięgnąłem do kiszeni po mój telefon. Zmarszczyłem czoło i zacząłem go szukać. Gdzie ja go wsadziłem? Wróciłem do domu i zacząłem się za nim rozglądać. Ja pierdole kolejny w tym roku. Przetarłem twarz dłońmi. Kiedy miałem już sobie darować zobaczyłem Diane gadającą przez niego. Co do kurwy? Uniosłem brew i ruszyłem w jej kierunku. Odłożyła telefon na kuchenny blat i poprawiła dekolt.

-Nie pomyliło ci się coś? –przycisnąłem ją do blatu. Zagryzła wargę i zamrugała oczami.

-Ktoś wykręcił zły numer i... –prychnąłem i złapałem ją za szyję. Przełknęła ślinę przestraszona.-To Alex... –zacisnąłem szczękę.

-Ty kretynko. –warknąłem i wziąłem telefon od razu wybiegając z domu. Przysięgam, że kiedyś ją uduszę. Wsiadłem do auta od razu wybierając numer do Alex. Odjechałem z piskiem. – Odbierz Alex.. –mruknąłem przyśpieszając. To nie tak, że ją kocham, ale kurwa wiem jak bardzo jest delikatna, a ja nie jestem pieprzonym kutasem bez serca. No dobra jestem popieprzonym kutasem, ale nie bez serca. A może jednak? Dobra nieważne! Rzuciłem telefon na siedzenie obok kiedy po kolejnym razie się nie dodzwoniłem. Stukałem nerwowo palcami o kierownicę. Kiedy dojechałem pod jej dom od razu wybiegłem z auta i zacząłem dobijać się do drzwi. Kurwa zamknięte. Oparłem się czołem o drzwi. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Okno... – zawsze zostawia je uchylone. Oblizałem skupiony usta i ruszyłem na tył domu. Zacząłem wchodzić po drabinie. Skoro prowadzę po 2 piwach to z drabiny się nie zjebie nie? Otworzyłem okno i zamarłem. Boże. Alex leżała przy łóżku wpół przytomna. Z jej nadgarstków spływała krew. – Mała... –szepnąłem i kucnąłem przy niej przytulając ją do klatki.

-Justin? –spojrzała na mnie po czym już odpłynęła na dobre.

***

ALEX POV’s:

                Ktoś do mnie mówi. Nie wiem kim jesteś, ale spadaj bo chcę spać. Mruknęłam pod nosem i obróciłam się na bok wtulając w poduszkę. Ten ktoś ciągle gadał. Otworzyłam powoli oczy, ale je zamknęłam przez jasność, która panowała w pokoju. To nie może być mój pokój. U mnie jest ciemno. Usłyszałam jak ktoś krzyczy. Musi być trochę dalej. Gdzie ja jestem do cholery? Usiadłam powoli i otworzyłam oczy. Pokój był biały. Wręcz sterynie biały. No ktoś tu nie ma gustu. Spojrzałam na człowieka w białym fartuchu. Przechyliłam głowę.

-Umarłam? –uśmiechnął się lekko.

-Jesteś w szpitalu Alex. Nazywam się doktor Evans i od dzisiaj będę się tobą zajmował. –usiadł obok mnie.

-Obudził mnie pan. –spojrzałam na niego z wyrzutem. Wydawał się dobrym człowiekiem. Zaśmiał się cicho.

-To nie ja. –pokręcił głową.

-A kto? –zmarszczyłam czoło.

-Twój chłopak. –spuściłam głowę.

-Ja nie mam chłopaka... –mruknęłam bawiąc się palcami.

-Więc nie twój chłopak, który cie tu przywiózł i siedział całą noc. Nie mogliśmy go wygonić z sali i kłócił się z ochroniarzem. –zmarszczyłam czoło i spojrzałam na niego. Justin tu był? Przecież.... nie, to niemożliwe.

-Gdzie jest teraz?

-Najprawdopodobniej gada z policją. Pobił ochroniarza.. –zmarszczył lekko czoło zerkając w papiery.- Odpowiesz mi na kilka pytań Alex? –patrzyłam przed siebie kompletnie się nie ruszając. Jakbym była słupem soli. – Alex. –lekarz pomachał mi dłonią przed twarzą, a ja się ocknęłam.

-Em... mhm. –pokiwałam głową nie do końca wiedząc co powiedział. Ale „mhm” pasuję do wszystkiego, nie?

-Więc... jak się czujesz? –Jak kawałek gówna...

-Okej... –nie lubię z nikim o tym rozmawiać.

-Alex musisz być ze mną szczera. Jak na spowiedzi. –zaśmiał się cicho.

-Nie chodzę do spowiedzi. –wzruszyłam ramionami.

-A to dlaczego? –potarł swoją brodę słuchając.

-Skoro Bóg mnie nie chcę nie będę się narzucać. Dziwi mnie tylko to, że jest takim sadystą i zamiast pozwolić mi odejść uwielbia patrzeć jak cierpię... –z każdym słowem mój głos drżał coraz bardziej. Doktor Evans pokiwał głową i zanotował coś w swoim notesiku. Wstał i uśmiechnął się ciepło.

-Odpocznij. Jesteś słaba. –ruszył do drzwi.- a i... –zatrzymał się w pół kroku żeby na mnie spojrzeć. – Ten chłopak nadal tu czeka. Tak samo jak twoja mama. –ułożyłam się wygodnie.

-Chce być sama. –wymusiłam lekki uśmiech.

-Do zobaczenia Alex. –lekarz wyszedł. Westchnęłam i się skuliłam. Co teraz ze mną będzie?


                Leżałam patrząc w okno. Nie chce tu być. Wstałam powoli przytrzymując się łóżka. Spojrzałam na swoje zabandażowane nadgarstki. Wyszłam powoli i jak najciszej z sali. Em no to gdzie teraz? Szłam powoli korytarzem, aż zobaczyłam jego. Siedział na krześle pijąc kawę. Przez moment zrobiło mi się go szkoda, ale potem przypomniałam sobie, że to wszystko przez niego.

-Justin? –odchrząknęłam, żeby mój głos przestał brzmieć jak stara baba z rakiem płuc. Spojrzał na mnie i od razu wstał.

-Powinnaś leżeć. –chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam.

-Co tu robisz? –patrzyłam na niego.- Kto cię prosił do cholery, żebyś mnie ratował?! –łzy spłynęły po moich policzkach, a ja zacisnęła piąstki zaczynając bić go w klatę.- To twoja wina! Jak mogłeś mi to zrobić! Jak... –Justin przytulił mnie mocno. Na początku się opierałam, ale potem wtuliłam się w niego dając upust wszystkim emocjom. Trzęsłam się płacząc.

-Shhh mała... musisz odpocząć. –pokiwałam tylko lekko głową czując, że znowu odpływam. 





................................................................................
MÓJ HUMOR JEST TAK CHUJOWY, ŻE BARDZIEJ SIĘ CHYBA NIE DA  -.- WIĘC PO PROSTU PISZĘ, ŻE MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBAŁO  

poniedziałek, 4 maja 2015

BOHATEROWIE:



ALEX WHITE:

       Niby zwyczajna 17-latka. Chodzi do szkoły, jest zdrowa, ma oboje rodziców, dom... Ale jej życie nie jest tak cudowne jakby się mogło zdawać. Mimo tego wszystkiego jest sama. Sama w tym wielkim świecie. Nie ma nikogo kto mógłby ją pokochać, zrozumieć, wesprzeć. Sama musi stawiać czoła swoim problemom. Uda się?





JUSTIN BIEBER:

         Najpopularniejszy i najbogatszy chłopak w szkole. kapitan szkolnej drużyny koszykówki. Może mieć każdą dziewczynę i doskonale to wykorzystuje. Jego ciągłym zajęciem są imprezy. Czy ktoś taki może mieć problemy? Wydaję się, że nie, prawda? Ale przecież pozory tak często mylą.

ROZDZIAŁ 13:



 Z GÓRY PRZEPRASZAM ZA WSZELKIE BŁĘDY GRAMATYCZNE. NIE SPAŁAM DUŻO W NOCY A THORIN ZAFUNDOWAŁ MI POBUDKĘ O 5:30 PRZEZ CO JESTEM TROCHĘ NIEPRZYTOMNA XD MIMO WSZYSTKO MIŁEGO CZYTANIA
(na początku scena erotyczna, więc jak komuś przeszkadza to niech nie czyta)



                Odwzajemniłam kiedy Justin pochylił się nade mną całując mnie zachłannie. Wplątałam palce w jego miękkie włosy. Uwielbiam się nimi bawić. Odchyliłam głowę kiedy zjechał pocałunkami na moją szyję. Nasze oddechy przyśpieszyły. Poczułam jak wsuwa dłonie pod moją koszulkę tylko po to, żeby za chwilę się jej pozbyć. Usiadł na mnie okrakiem i zdjął przez głowę swoją koszulę. Patrzyłam na niego szybko oddychając. Puścił mi oczko i pocałował mnie znowu. Odwzajemniłam kładąc dłonie na jego ramionach. Szybko oddychaliśmy całując się zachłannie. Jeździłam dłońmi po jego umięśnionych plecach. Jęknęłam kiedy poczułam jego usta na moim dekolcie. Mocno zassał mojego sutka drugiego drażniąc palcami. Od razu mięśnie mojego podbrzusza zacisnęły się wywołując to fajnie uczucie.

-Justin... –zajęczałam odchylając mocno głowę. Zamruczał drażniąc go językiem. Wiłam się pod nim cicho jęcząc. Nawet nie zauważyłam kiedy pozbył się swoich spodni i bokserek. Oparł się dłońmi po obu stronach mojej głowy i mnie pocałował zaczynając się o mnie ocierać. Oboje jęknęliśmy.

-Och mała... –mruknął w moje usta i naparł główką penisa na moje wejście. Spięłam się momentalnie i złapałam jego ramion patrząc na niego przestraszona.- Shhh kochanie... będę delikatny... –musnął moje usta.

-Kochasz mnie? –szepnęłam w jego usta.

-Co? –odsunął się trochę i na mnie spojrzał unosząc jedną brew.

-Kochasz mnie Justin? –położyłam dłoń na jego policzku. Oblizał usta i zmierzył mnie wzrokiem zatrzymując wzrok na mojej cipce.

-Ta, kocham Cię. –mruknął i wszedł we mnie szybko. Krzyknęłam jego imię, a łzy od razu spłynęły po moich polikach. To tak strasznie boli. Moja warga drżała.

-Justin.. –pisnęłam cicho patrząc na niego... on nawet na mnie nie zerknął. Odchylał głowę do tyłu zaciskając powieki i wbijając się we mnie szybko. Przecież... powiedział, że mnie kocha... może... on nie wie, że mnie krzywdzi? Albo to ja jestem zbyt beznadziejna. Tak, to ja jestem beznadziejną dziewczyną, która nie umie sprawić mu przyjemności. Ból trochę ustąpił, ale nadal mi się to nie podobało. Nasze ciała kleiły się do siebie od potu i w tym momencie, żałowałam, że zamknęłam okno. Justin złapał mnie mocno za biodra i wbił się mocno jeszcze trzy razy. Poczułam jak moje wnętrze zalewa ciepło. Justin się rozluźnił i opadł na mnie szybko dysząc. Podciągnęłam nogi pod klatkę chowając twarz w kolana. To tak strasznie boli. To moja wina. Gdybym była lepsza...

-Śpij mała... –szepnął Justin i cmoknął mnie w głowę.

-Przepraszam... –szepnęłam tylko cicho odpływając w głęboki sen.

***
                Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Spojrzałam na moje uda i pościel zaplamione krwią. Westchnęłam cicho. Muszę coś z tym zrobić zanim rodzice wrócą. Obróciłam się w stronę gdzie spał Justin, ale jego tam nie było. Pewnie jest w łazience. Usiadłam podkulając nogi i patrząc na drzwi od łazienki. Pociągnęłam nosem. 5 minut... 10... minut... pewnie jest na dole. Wstałam powoli i owinęłam się puchowym ręcznikiem. Syknęłam cicho z bólu, który nasilał się przy każdym kroku. Kiedy poczłapałam na dół zaczęłam się rozglądać.

-Justin? –zajrzałam do salonu. Nic. Poszłam do kuchni. Nic. Wyszłam na taras i kucnęłam na posadzce. Wtuliłam się w moje nogi, a łzy spłynęły mi po policzkach. Na pewno miał coś ważnego do załatwienia. Przecież mnie kocha. Nie zostawiłby mnie.

***
JUSTIN POV’s:

  
              Kiedy się obudziłem Alex leżała skulona tuląc się do poduszki. Włosy poprzyklejały jej się do twarzy mokrej od łez. Usiadłem powoli i przeczesałem włosy. Trochę mi jej szkoda, no ale kurwa ile można udawać, zachowywać się jak zakochana ciota, a ona nie raczy zrobić nic. Nawet żadnego małego obciąganka. Totalnie nic. Miałem czekać, aż moje jaja eksplodują? No chyba nie. Wstałem powoli tak, żeby jej nie budzić i ubrałem się powoli. Zerknąłem na nią jeszcze raz sprawdzając czy się nie obudziła i wyszedłem najciszej jak potrafiłem. Mam lepsze rzeczy do roboty niż tulenie jej i mówienie, że ją kocham. W ogóle co jej odbiło z tą miłością? Wsiadłem do auta i wyjąłem papierosy ze schowka. Zapaliłem jednego i odpaliłem auto ruszając. Ona nie była nigdy w związku? Wypuściłem dym i uchyliłem lekko okno. Mała cnotka wierzy w bajki o wielkiej miłości i kurwa księciu na białym koniu. No to się rozczaruje bo gdyby miłość istniała to mój ojciec nie posuwałby kurwa co tydzień innej małolaty. Usiadłem wygodniej i zerknąłem na telefon, który zaczął dzwonić. Przewróciłem oczami i wyrzuciłem peta przez okno. Sięgnąłem po komórkę i odebrałem.
-Skarbie nie mogę teraz rozmawiać. Kocham Cię. –i się rozłączyłem. 


ALEX POV’s:


               Kiedy wróciłam do pokoju wzięłam telefon i zadzwoniłam do Justina. Gryzłam nerwowo wargę czekając, aż odbierze.
-Skarbie nie mogę teraz rozmawiać. Kocham Cię. –położyłam się na łóżku i uśmiechnęłam szeroko przykładając telefon do klatki. Wiedziałam, że mnie kocha i gdyby mógł to by został...

                Po jakiś dwóch godzinach udało mi się posprzątać wszystko w pokoju. Mama zadzwoniła, że jest u cioci i zostanie jeszcze dziś na noc, a tata wcale się nie odzywał. Poszłam do kuchni i wyjęłam kawałek ciasta z lodówki. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Wiem, że Justin jest bardzo zajęty, ale może później znajdzie czas żeby przyjechać? Sięgnęłam po mój telefon i zadzwoniłam. Jeden sygnał.. drugi...trzeci... czwarty... kiedy już miałam się rozłączyć ktoś odebrał.

-Halo? Justin? –zmarszczyłam czoło słysząc głośną muzykę.

-Nie. –zachichotała jakaś dziewczyna.- Diana mała dziwko. Co Justin cię przeleciał i już cię nie potrzebuje? –zaśmiała się.- jeśli przez moment myślałaś, że ktoś taki jak on serio interesuję się kim takim jak ty to jesteś głupsza niż myślałam. –słyszycie ten huk? To resztki mojego posklejanego serca spadły na podłogę i rozwaliły się już totalnie. Nie potrafiłam powstrzymać łez, które spływały po moich policzkach. Podciągnęłam nogi starając się uspokoić. Dlaczego? Przecież mówił, że mnie kocha... on na pewno mnie kocha. Ona kłamie... nie miałaby po co kłamać Alex. Nie oszukuj się. Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam się w nim na klucz. Kucnęłam przy łóżku i spod materaca wyjęłam małe pudełeczko, w którym były żyletki. Wyjęłam jedną drżącymi rękami. Skuliłam się i zaczęłam przecinać skórę na mojej lewej ręce. Nie potrafiłam nad tym zapanować. Ostrze przecinało coraz mocniej i głębiej, a krew spływała po mojej dłoni brudząc moją koszulkę.

-Dobrze się bawisz...? –szepnęłam patrząc w niebo przez okno i zamknęłam oczy czując jak odpływam. 




.......................................................................
TA DA! BIEDNA ALEX :( TAKA ZAKOCHANA W JUSTINIE, A ON JĄ TYLKO WYKORZYSTAŁ. A MOŻE DIANA COŚ NAMIESZAŁA... HM... ZOBACZYMY DALEJ XD


P.S DZIĘKUJĘ ZA PONAD 3TYS. WYŚWIETLEŃ! TO DLA MNIE MEGA RADOŚĆ WIDZIEĆ, ŻE MOJA PRACA SIĘ KOMUŚ PODOBA X ILY