CZYTAĆ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!
Stałam i patrzyłam to na tatę to na Justina. Okey, to pewne - poleje się krew.
-Dzień dobry, jestem...- Justin się uśmiechnął i już miał wyciągać rękę, żeby się przywitać z tatą kiedy ten mu przerwał.
-Jesteś jakimś wytatuowanym zerem, który stoi w MOIM domu, w pokoju MOJEJ córki i do tego NAGI. Czyli mam już trzy powody, żeby cię zamordować. -Justin się zaśmiał patrząc w bok.
-Pana tez miło poznać. -uśmiechnął się sztucznie. No super obaj są wkurwieni.
-Tato! To mój chłopak Justin... to on mnie uratował...wtedy.. -zagryzłam wargę. Tata otworzył usta ale nic nie powiedział.
-Więc myślę, że poradzi sobie z ubraniem. Za pół godziny zaczynasz lekcję. -wskazał na mnie palcem. Tak tatusiu pomijając, że mam zwolnienie do końca roku szkolnego, które jest za 3 dni, to tak masz rację- Ja nie mogę cię odwieźć bo jadę do pracy i wrócę za trzy dni. -o patrz, ale nowość. Spojrzał na Justina jeszcze raz mierząc go wzrokiem i wyszedł trzaskając drzwiami. Odetchnęłam u usiadłam na łóżku.
-Co za skurwiel.- Justin wyjął paczkę Marlboro z kieszonki spodni.- Uwierz mi mała, że powstrzymywałem sie tylko ze względu na ciebie.
-Dzięki...-Zagryzłam wargę. Usiadł obok mnie i cmoknął mnie w czoło.
-Och, chyba ci coś obiecałem. -Wstał i zaczął się ubierać.- Ważyłaś się? -uniósł brew mierząc mnie wzrokiem. Pokręciłam głową przecząco. Jasne.. ważę niecałe 42kilogramy, ale nie mam zamiaru wysłuchiwać twojego gadania na ten tema.t- W szkole się zważysz, a teraz chodź na jakieś dobre śniadanko.- złapał mnie za rękę i ciągnął do drzwi. Zamknęłam dom na klucz i dołączyłam do niego kiedy wsiadł do auta. Zapięłam pas i Justin ruszył. Coś tam gadał, ale ja patrzyłam przez szybę i nie słuchałam go za bardzo.
Po jakiś dwudziestu minutach dojechaliśmy do centrum. Justin miał ochotę na hamburgera, a mi było wszystko jedno więc się zgodziłam. Kiedy zaparkowaliśmy wysiadłam poprawiając koszulkę. Chłopak objął mnie w talii i weszliśmy do baru. Usiadłam przy ścianie i czekałam na Justina, który zamawiał nam jedzenie. Bawiłam się bransoletką.
- Ej mała co jest? -usiadł obok mnie.
-Nic nie jest -wzruszyłam ramionami.- W końcu wakacje. -uśmiechnęłam się lekko. Justin się wyszczerzył.
-Właśnie! robię domówkę w piątek. Wiesz w końcu skończyłem liceum.-zaśmiał się. Uśmiechnęłam się lekko.
-Gratuluje, ale ja nie przyjdę. -pokręciłam głową. Justin zacisnął szczękę i już miał coś powiedzieć, ale podeszła do nas kelnerka.
-Państwa zamówienie. -uśmiechnęła się ciepło kładąc przed nami dwa talerze pełne frytek i po dużym hamburgerze.- Smacznego. -uśmiechnęłam się do niej w podziękowaniu i włożyłam frytkę do ust. Zaraz zwymiotuję.
-Wrócimy do tego.- mruknął Justin i zaczął jeść. Zjadł hamburgera i większość frytek, a ja... trzy.- Żartujesz sobie prawda? -uniósł brew patrząc na moje nieruszone jedzenie.
-Justin nie najlepiej się czuj...
-Masz zjeść Alex.-syknął.
-Nie chce.-moje oczy się zaszkliły. Juss przeczesał włosy.
-Okey kochanie...weźmiemy na wynos, hm?-Pokiwałam głową i się uśmiechnęłam. Jest taki cudowny. Zawołał tę młoda kelnerkę i poprosił o rachunek i, żeby spakowała moją porcję. Patrzył na mnie uważnie.
-Co? -mruknęłam.
-Martwię się.. -cmoknął mnie w czoło.
-Nic mi nie jest Justin. -uśmiechnęłam się lekko. Pokiwał głową. Widziałam, że jest zły i szczerze to bałam się tego co będzie w domu. Wyszliśmy z knajpy bez słowa i tak minęła nam cała droga do jego domu. Wysiadłam od razu idąc za nim do drzwi. Usiadłam na kanapie i sięgnęłam po pilota.
-Możesz mi powiedzieć co ty odpierdalasz?! Wiesz jak ty wyglądasz?! W ogóle wiesz, że jest coś takiego jak jedzenie?! -rzucił pojemnikiem na stół przez co jedzenie wypadło plamiąc mi ubranie, kanapę i podłogę. Rozpłakałam się.
-Nie krzycz na mnie! -Wrzasnęłam stając i patrząc na niego. Przycisnął mnie do ściany łapiąc za szyję. Przełknęłam ślinę patrząc dla niego. Jeździł kciukiem po mojej szyi.
-Teraz już nie krzykniesz?-uniósł brew. Odwróciłam wzrok, a łzy spłynęły mi po policzkach.- Patrz na mnie! -krzyknął. Rozpłakałam się.- Nigdy nie podnoś na mnie głosu.. nigdy! -uderzył mnie zewnętrzną dłonią w policzek. Osunęłam się po ścianie zakrywając twarz dłońmi.- Posprzątaj to. -mruknął i usłyszałam jak wychodzi z domu.
-Przepraszam...-szepnęłam za Nim, ale nie wrócił...
................................
KOCHANI DODAJE DZISIAJ KOLEJNY ROZDZIAŁ XX
DUŻO OSÓB WYŚWIETLA MOJEGO BLOGA, ALE NIE WIEM ILE CZYTA I CZY WAM SIĘ PODOBA, CZY WGL JEST SENS PISANIA GO, DLATEGO NASTĘPNY ROZDZIAŁ SIĘ POJAWI DOPIERO KIEDY POD TYM BĘDZIE CO NAJMNIEJ 10 KOMENTARZY
ILY XX
.............................................
Świetne ff,mam nadzieje ze bedziesz pisać dalej 😉
OdpowiedzUsuńPopłakałam się na końcówce..jezu jaki Justin jest bipolarny, fałszywy i wgl! Zamordować go tylko. Na miejscu Alex,, uciekłabym...a co jak Biebz nalezy do jakiegoś gangu ( no bo jakby wiedział pierwszego dnia gdzie ona mieszka?) i dlatego jest agresywny? nie wiem..nie mogę się doczekać dalej!!!!xxx
OdpowiedzUsuńNie rozumiem czemu Justin tak sie zachowuje, o co chodzi? Czekam na nn
OdpowiedzUsuń@_KidrauhlsBack_ ❤️
Kocham to ff��
OdpowiedzUsuń