środa, 15 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 5:

NIE WIEM JAK WY, ALE JA PŁAKAŁAM PISZĄC TO, WIĘC MOŻECIE WZIĄĆ CHUSTECZKI XX





                Czasami tak jest.. a może przede wszystkim.. że dostajesz coś... dostajesz nadzieję na coś lepszego.. na kogoś lepszego i nawet jeśli wydaje ci się, że nie zasługujesz na taką osobę to ona jest. Jest przy tobie i sprawia, że się uśmiechasz, że nie jesteś sama w tym popieprzonym świecie...że...może jednak coś znaczysz... chociaż odrobinę... i wtedy czujesz się lepszym człowiekiem... ale potem przychodzi.. taka Andrea... dziewczyna, która ma wszystko i może mieć wszystkich, ale ona chce to co masz ty... ta jedną rzecz, która daje ci siłę... Zabiera nadzieję... ostatnią nadzieję. Zacisnęłam powieki i podkuliłam nogi. Był środek nocy, a ja siedziałam na parapecie i po prostu płakałam patrząc w niebo. Jesteś taką idiotką Alex White. Na prawdę myślałaś, że coś z tego będzie? Zaśmiałam się sama z siebie. Tylko na siebie spójrz. Wyglądasz jak kawałek gówna.. a ona? A ona ma śliczne, długie włosy. Pełne usta. Idealne kształty. Skuliłam się płacząc. Bóg musi mieć niezłą zabawę z tego, że tak cierpię skoro nie pozwala mi odejść.

-Dlaczego mi to robisz..? –szepnęłam patrząc w niebo i przytulając do klatki zakrwawione ręce.- Nie martw się i tak bym nie poszła do nieba. Samobójcy tam nie trafiają... zresztą sam to wymyśliłeś... –mruknęłam i oparłam czoło o szybę.- Nie lubię Cię... ale Ty chyba też mnie nie lubisz... chyba na pewno.. zresztą... jestem chyba jedyną rzeczą jaka Ci nie wyszła, nie? A nikt nie lubi się przyznawać do tego co mu nie wyszło... –pociągnęłam nosem i wtuliłam się w poduszkę.- Błagam pozwól mi w końcu zniknąć... –łzy spłynęły po moich policzkach.

***
                Obudziłam się z zimna. Nie pamiętam kiedy zasnęłam. Otworzyłam oczy i się rozejrzałam. Skrzywiłam się od światła. Leżałam na podłodze przytulona do dużej poduszki. Usiadłam powoli i starłam łzy. Spojrzałam na swoje zakrwawione nadgarstki i spojrzałam w górę.

-Jeszcze chcesz mnie podręczyć tak? –mój głos zadrżał. Wstałam i sprzątnęłam rozbite lustro. Weszłam do łazienki i zdjęłam za dużą koszulkę, która była moją piżamą. Weszłam pod prysznic i odkręciłam ciepłą wodę. Syknęłam kiedy woda zaczęła obmywać rany. Spokojnie Alex... jeszcze trochę... niedługo ci pozwoli. Usiadłam podkulając nogi.. musi pozwolić mi w końcu odejść. Przecież On podobno jest dobry... a ja nie mam siły już dłużej cierpieć. Kiedy poczułam, że moja skóra się marszczy zakręciłam wodę i wyszłam z kabiny. Strasznie boli mnie głowa. Owinęłam się bordowym ręcznikiem i wyjęłam apteczkę. Zabandażowałam sobie nadgarstki i spojrzałam w lustro. Mokre włosy poprzyklejały mi się do twarzy. Wargi jak zawsze miałam sine. Było widać mocno zarysowane kości na moich ramionach i policzkach. Zagryzłam wargę i zdjęłam szlafrok. Podeszłam do wagi i na niej stanęłam. 45,5 kg. Zamknęłam oczy i westchnęłam cicho. Od jakiegoś czasu moja waga ciągle spada... nie mam pojęcia dlaczego... może trochę się kiedyś odchudzałam...ale ostatnio przecież jem.. no coś jadłam ostatnio... pokręciłam głową i wróciłam do pokoju. Założyłam spodenki dresowe do kolan i czarną koszulkę z długim rękawem. Włosy rozczesałam i skrzywiłam się widząc całą ich garść, która mi wypadła. Zaczesałam je za ucho i wyszłam z pokoju. Zeszłam do kuchni i zerknęłam na kalendarz. Tata ma wpisany dyżur, więc będzie dopiero o 20, a mama o 17. Czyli zostajemy w domu. Uśmiechnęłam się lekko. Ostatnie na co mam ochotę to pójście do szkoły. Otworzyłam lodówkę i zaczęłam przeglądać co mogę zjeść. W końcu zdecydowałam się na płatki z mlekiem. Włączyłam mały telewizor w kuchni i usiadłam przy stole jedząc. Chciałabym mieć rodzeństwo, znaczy mam, ale oni są już dorośli i bardzo rzadko ich widuję. Może gdybym miała kogoś takiego w domu.. zresztą rodzice mają mnie w dupie, więc dlaczego rodzeństwo miałoby nie mieć? Jeszcze do niedawna miałam świetny kontakt z tatą, ale on chyba sobie kogoś znalazł. Coraz mniej czasu spędza w domu i ostatnio kłócili się z mamą o jakąś kobietę. Wstałam i odłożyłam pustą miseczkę do zlewu. Ktoś zadzwonił do drzwi. Zmarszczyłam czoło i usiadłam przy stole. Nie będę otwierać, przecież oficjalnie jestem w szkole tak? Dźwięk dzwonka jednak nie ustawał. Wstałam po cichu i podeszłam do drzwi zerkając przez wizjer... Co on tu robi? Otworzyłam powoli.

-Cześć mała.

-Cześć Justin. –mruknęłam cicho.- coś się stało?

-Przyszedłem zobaczyć jak się czujesz..i pomyślałem, że zawiozę cię do szkoły. –uśmiechał się. Nie mogę być zazdrosna o tamtą dziewczynę. Nie mam takiego prawa. Justin mi nic nie obiecywał, a to, że sobie coś ubzdurałam to nie jego wina... –Ej mała wszystko okej? –pomachał mi ręką przed twarzą. Zmarszczyłam czoło.

-Jasne, ja po prostu dzisiaj nie idę. Zatrułam się czymś –uśmiechnęłam się lekko wskazując na mój brzuch. Uniósł lekko brew mierząc mnie wzrokiem.

-Jasne.. zatrułaś. To.. może innym razem.

-mhm... innym razem. –zamknęłam mu drzwi przed twarzą i odetchnęłam. Nie chciałam go zobaczyć. Boże dlaczego muszę być taka stuknięta?! Dlaczego, aż tak muszę się angażować w kontakty z ludźmi?!

Wróciłam do pokoju i położyłam się na swoim łóżku. Wsunęłam słuchawki w uszy i włączyłam muzykę zamykając oczy. Lubię ten stan... sama w pokoju i jedyne co mnie otacza to muzyka. Zapominam o wszystkim i o wszystkich. Tylko ja i.. ktoś szarpnął mnie w ramie. Otworzyłam oczy i usiadłam od razu przestraszona. Spojrzałam na Justina, który cicho się śmiał i walnęłam go w ramie.

-Nie zamknęłaś drzwi. Ktoś mógłby tu wejść.

-Już to zrobił. –mruknęłam. Westchnął cicho i spojrzał w podłogę. Oblizał swoje wargi.

-Powiesz mi o co chodzi?

-Mówiłam Ci już, że się zatrułam. Więc lepiej sobie pójdź bo się zarazisz...

-Zatruciem nie da się zarazić Alex.. –spojrzał na mnie lekko rozbawiony. Zmrużyłam oczy. -Alex co się stało? Wczoraj tak się świetnie bawiliśmy, a ty nie odpisujesz, nie odbierasz telefonów. Martwię się. Wczoraj tak zniknęłaś nawet nie wiem kiedy.. –dotknął palcami mojego policzka. Przełknęłam ślinę patrząc na niego.- wiesz co pomyślałem kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem?

-O boże, ale się usmarkała? –uniosłam brew, a Justin się zaśmiał. Też się lekko uśmiechnęłam. Jego śmiech jest zaraźliwy. Wydaje się takim szczęśliwym człowiekiem.

-Nie. Pomyślałem sobie cholera Justin ona ma takie śliczne oczy... ale są strasznie smutne. Jestem cholernie ciekawy jak cudowne są kiedy jesteś szczęśliwa i wiesz co? –szepnął zbliżając się do mnie. – zrobię wszystko żeby się przekonać i mi się uda, wiesz dlaczego?

-..dlaczego? –szepnęłam.

-Bo w to wierzę... a jeżeli w coś uwierzysz to możesz wszystko... – Uśmiechnęłam się. Zawsze mi to powtarza... Oblizał wargę gładząc kciukami moje policzki. Uśmiechnął się lekko i przysunął łącząc nasze wargi. Moja warga zadrżała. Justin spojrzał na mnie i bez słowa mnie przyciągnął do swojej klatki i mocno przytulił cmokając w głowę i kołysząc na swoich kolanach. Zamknęłam oczy. Czułam się przy nim tak bezpiecznie. I chociaż wiedziałam, że to nie będzie długo trwać.. że odejdzie..zostawi mnie, jak każdy kto kiedyś przy mnie był, to czułam się dobrze i chciałam cierpieć jeśli to by oznaczało, że choć na chwilę mam go przy sobie...




..................................................
MAMY DZIEŃ Z ŻYCIA ALEX WHITE. ROZDZIAŁ JEST TROCHĘ KRÓTSZY, ALE CHCIAŁAM ŻEBYŚCIE BARDZIEJ POZNALI ALEX I JEJ MYŚLI. ACH TEN JUSTIN CO ON Z NAMI ROBI NIE? XD PODOBAŁO SIĘ? PISZCIE W KOMENTARZACH! ILY 

i przypominam o asku  http://ask.fm/AWhite_x

6 komentarzy

  1. O jejku, biedna Alex. Jestem ciekawa, czy Justin poważnie chodzi z tamtą dziewczyną, choć mam nadzieje, że nie. Rozdział naprawde świetny i czekam już na kolejny :) Życzę duuuużo weny do pisania
    @_KidrauhlsBack_ ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. genialnyyy *o* po prostu nieziemski <3 czekam na następne jejku strasznie jestem ciekawa jak to dalej rozwiniesz, i nie ukrywam, że niektóre zdania po prostu doprowadzają mnie do łez, bo opisują całą mnie i wszystkie wspomnienia wracają... ale jest po prostu genialny, najlepszy jaki czytałam i oby tak dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  3.  "Czasami tak jest (...) dostajesz nadzieję na coś lepszego.. na kogoś lepszego i nawet jeśli wydaje ci się, że nie zasługujesz na taką osobę to ona jest. Jest przy tobie i sprawia, że się uśmiechasz, że nie jesteś sama w tym popieprzonym świecie...że...może jednak coś znaczysz... chociaż odrobinę... i wtedy czujesz się lepszym człowiekiem... ale potem przychodzi.. taka.. dziewczyna, która ma wszystko i może mieć wszystkich, ale ona chce to co masz ty... ta jedną rzecz, która daje ci siłę... Zabiera nadzieję... ostatnią nadzieję. " MOJE ŻYCIE...

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział :* kocham to ff i czekam nn :D
    @GabaKuc

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi sie baaaardzo ! Już nałogowo sprawdzam czy jest nowy xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Justin to stalker hahah podobał mi się ten rozdział i przyznaję, że się wzruszyłam / @awwhmyunicorn

    OdpowiedzUsuń