środa, 29 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 11:



                -Dobra daj mi chwilę. –zaczął chodzić w kółko, aż w końcu stanął przede mną. Spojrzałam na niego. –Alex White mam w dupie to czy jestem romantyczny czy nie. Mam w dupie to, że jesteś taka pyskata. Że nie należysz do „elity” –zrobił cudzysłów palcami- że nie masz sztucznych cycków... są małe, ale boskie.. –złapał mnie za nie i oblizał usta. Potrząsnął głową i się odsunął.- mam w dupie to, że nie chodzisz z dupą na wierzchu jak wszystkie laski w tym mieście to, że nie łazisz na imprezy...-oblizał usta- Jesteś... zupełnie inna. Wiem, że jestem posrany i to nieźle, że masę rzeczy o mnie jeszcze nie wiesz i nie chciałbym, żebyś kiedykolwiek się dowiedziała.. –westchnął.- wiem na pewno, że cię zawiodę... może nawet skrzywdzę, ale... cały czas mi siedzisz w głowie, wiesz? –zaśmiał się cicho. Przełknęłam ślinę patrząc na niego. –Alex... bądź moja... tylko moja –złapał mnie za policzki i spojrzał w moje oczy.

Patrzyłam na niego nie wiedząc co powiedzieć. Ja...tak bardzo bym chciała, ale boję się. Cholernie się boję. Nie chce go stracić. Nie chce, żeby mnie skrzywdził. Tylko nie on... spuściłam lekko głowę. Och zamknij się Alex. Całe życie wszystko analizujesz i jak na razie wyszłaś na tym chujowo. Może czas zaryzykować? Choć raz posłuchać serca? Oblizałam usta i podniosłam wzrok na Justina.

-Więc będę twoja.. –szepnęłam zgryzając wargę. Chłopak uśmiechnął się szeroko i mnie pocałował obejmując w pasie. Podniósł mnie za uda tak, że objęłam go nogami w pasie i podniósł kręcąc się w kółko. Zachichotałam wtulając się w niego i chowając twarz w jego szyję.... nie zawiedź mnie Justin, błagam.

**
                Siedzieliśmy na wzgórzu do zachodu słońca. Niestety ja już musiałam wracać bo tata sobie przypomniał że ma dziecko i wydzwaniał, że już późno. Kiedy Justin zatrzymał auto pod moim domem złapał mnie za rękę.

-To do jutra? –bawił się moimi palcami.

-Jeśli nie umrę to tak..-mruknęłam cicho otwierając drzwi. Cmoknął mnie w dłoń i westchnął kiedy wysiadłam. Ruszyłam do domu po chwili wchodząc do niego. Na samym wejściu usłyszałam krzyki rodziców. Czyli oboje są w domu. Mama minęła mnie ze łzami w oczach i wyszła trzaskając drzwiami. Zmarszczyłam czoło i spojrzałam na tatę zdezorientowana.

-Cześć słoneczko.. –rozłożył ręce, ale ja się nie ruszyłam.

-O co poszło tym razem? –uniosłam brew zdejmując buty.

-Nie wiesz, że twoja matka jest idiotką?

-A ja ci ją wybierałam? –idioto...? ruszyłam do kuchni i wyjęłam z lodówki sok marchwiowy.

 -Boże, załóż jakąś bluzę bo nie mogę na ciebie patrzeć... Jedz mniej. Wyglądasz okropnie.–mruknął z sarkazmem i też wyszedł z domu. Wymusiłam uśmiech.

-Ja też nie mam ochoty was oglądać, ale jakoś muszę. –usiadłam przy stole i nalałam sobie soku do szklanki. Poszłam zamknąć drzwi -nie łudzę się nawet, że któreś z nich dzisiaj tu wróci- i ruszyłam do salonu, rozłożyłam się na kanapie i włączyłam TV. Kiedy znalazłam jakiś w miarę ciekawy film położyłam się i zaczęłam oglądać. Kiedy wszystkie fajne filmy się skończyły wyłączyłam telewizor i zerknęłam na godzinę na moim telefonie. 22.43. Nawet nie wiem kiedy to zleciało. Przeciągnęłam się wstając i idąc do swojego pokoju. Od razu ruszyłam do mojej łazienki. Spojrzałam w lustro i zmarszczyłam lekko czoło przechylając głowę. Powinnam podciąć włosy. Są zdecydowanie za długie. Ale spróbuj wyciągnąć kasę od moich „cudownych” rodziców. Kiedy się rozebrałam weszłam do kabiny i odkręciłam ciepłą wodę. Lubię prysznice. Mimo to, że najczęściej zaczynam myśleć o wszystkim i kończy się na płaczu to to jedyne chwile, w których mogę pobyć sama ze sobą. Wylałam trochę żelu truskawkowego na dłonie i zaczęłam myć ciało. Moja matka ma uczulenie na truskawki...może kiedyś się udusi przy mnie. Zaśmiałam się sama z siebie. Jestem stuknięta. Opłukałam dokładnie ciało i wyszłam z kabiny. Owinęłam się ręcznikiem i umyłam zęby. Rozejrzałam się. No i nie wzięłam piżam. Jak zawsze. Westchnęłam cicho wchodząc do swojego pokoju. Podeszłam do szafy wybierając koszulkę i majtki. Zsunęłam ręcznik i zaczęłam się ubierać.

-Ładny pokaz kochanie. –podskoczyłam przestraszona zakrywając nagie piersi dłońmi. Justin się zaśmiał i podszedł do mnie obejmując mnie w pasie. Chciał mnie pocałować, ale go odepchnęłam.

-Jak ty tu wszedłeś?! I chcesz, żebym dostała zawału przez ciebie?! –przycisnął mnie do ściany całując zachłannie. Na początku się opierałam, ale potem uległam i odwzajemniłam wplątując palce w jego włosy. I tak nie mam z nim szans. Justin zjechał dłońmi na mój tyłek i złapał mnie za pośladki przyciskając krocze do mojego brzucha.

-Przepraszam, ale się stęskniłem.. –wysunął wargę i zaczął całować mnie po szyi. Zmarszczyłam czoło czując alkohol.

-Justin ty piłeś? –starałam się odsunąć.

-Może trochę. –zaśmiał się w moją skórę robiąc na niej bolesną malinkę. Skrzywiłam się lekko. –kładłam się już spać. –westchnął i się odsunął. Kiedy spojrzał na mnie przestraszoną przeczesał włosy palcami i mnie przytulił.- Przepraszam kochanie...-cmoknął mnie w czoło obejmując mnie i zakrywając swoją bluzą. Serce mi strasznie waliło. Wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi, ale czasami zachowywał się dziwnie. Zamknęłam oczy wtulając się w niego mocniej. – Miałaś zły humor, więc przyjechałem, żeby z tobą posiedzieć. –uśmiechnęłam się lekko.

-Daj mi chwilkę. –odsunęłam się i dokończyłam ubierać. – Czyli zostaniesz na noc?

-Jeśli chcesz. –chłopak się uśmiechnął lekko. Jego oczy były lekko przekrwione i zmęczone przez alkohol, ale nadal wyglądał cudownie.

-Chce. –znając życie przyjechał autem, a ja nie pozwolę mu prowadzić w tym stanie. Złapałam go za rękę ciągnąc na łóżko. Kiedy się w końcu rozebrał do bokserek potykając się kilka razy położył się obok mnie mocno mnie do siebie przyciągając. Jakim cudem zdołał tu przyjechać i wejść przez okno skoro nie potrafi zdjąć spodni? Pocałował mnie wsuwając język w moje usta. –Mieliśmy spać Justin. –zaśmiałam się cicho kładąc tyłem do niego.

-Branoc. –burknął niezadowolony i wtulił się w moje plecy. Westchnęłam cicho patrząc przed siebie. Nikt nie jest idealny, prawda? Zamknęłam oczy starając się zasnąć ignorując stojące krocze Justina na moim tyłku. 

***
                Obudził mnie budzik. Jęknęłam zaspana i sięgnęłam po telefon, żeby go wyłączyć. Poczułam czyjść ciężar na sobie. Justin. Leżał prawie całym ciałem na mnie uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.

-Juuuustin. –zanuciłam cicho masując jego plecy. – Musimy wstawać do szkoły.-mruknął coś pod nosem i wtulił twarz w mój brzuch dłoń wsuwając między moje uda. Wstrzymałam na chwilę oddech kiedy jego najmniejszy palec otarł się o moje majtki wywołując to dziwne uczucie w podbrzuszu.- Justin. –szczypnęłam go w ramie. Na co od razu się podniósł.

-Co kurwa –warknął. Zagryzłam wargę. Westchnął wtulając twarz w moją szyję.- Jeszcze pięć minut skarbie... –westchnęłam cicho. Mhm, pięć minut...

                O dziwo Justin dotrzymał słowa i po pięciu minutach zaczęliśmy szykować się do szkoły. On ubrał się w swoje ubrania, a ja założyłam czarne spodnie, jego koszulkę, która kiedyś mi pożyczył i czarną bluzę. Pomalowałam się lekko.

-Możemy iść. –powiedziałam wchodząc do pokoju z łazienki i poprawiając włosy. Jęknęłam kiedy zerknęłam w lustro i zobaczyłam dwie malinki. I jak ja mam je zakryć?

-Pięknie w nich wyglądasz. –Justin objął mnie od tyłu. Uśmiechnęłam się lekko.- Mam wyjść przez okno czy z tobą drzwiami? –Kiedy miałam odpowiedzieć usłyszałam głos taty.

-Alex jesteś jeszcze?!

-Oknem. –uśmiechnęłam się lekko i dałam mu buziaka sięgając po plecak. Patrzyłam jak bierze swoje rzeczy i wychodzi przez okno. Odkluczyłam drzwi i zeszłam na dół.

-Z kim rozmawiałaś? –tata uniósł brew.

-Em... słuchałam radia. –machnęłam ręką stając do taty bokiem, żeby nie zobaczył malinek.- Już jestem spóźniona. Pa tato. –mruknęłam i wyszłam szybko. Odetchnęłam i zaczęłam się rozglądać za samochodem Justina. Zaparkował go na rogu ulicy, więc podeszłam i wsiadłam.

-Masz szczęście że tata nie zobaczył tych malinek. –wskazałam na Justina groźnie palcem.- Tobie odciąłby jaja, a mnie zamknął w klasztorze. –Justin się zaśmiał przez co ja też się uśmiechnęłam.

-Uwielbiam cię mała. –spłatał nasze palce odjeżdżając. Zaśmiałam się cicho i skupiłam na drodze 
przed nami.

                Po jakiś dwudziestu minutach dojechaliśmy do szkoły. Justin zaparkował na parkingu, więc wysiedliśmy. Westchnęłam i zerknęłam na niego. Na samą myśl, że muszę tam iść mam mdłości. Chłopak podszedł do mnie i złapał mnie za dłoń splatając nasze palce.

-Wszystko okej mała? –kucnął lekko, żeby być na wysokości moich oczu. Pokiwałam lekko głową wymuszając uśmiech.- Więc chodźmy. –mocniej ścisnął moją rękę ciągnąc do budynku. No to teraz już mam całkiem przechlapane. 


...........................................
AW! JUSTIN I ALEX RAZEM! I JAK WAM SIĘ PODOBAŁ ROZDZIAŁ? JUSTIN Z JEDNEJ STRONY SŁODKI, ALE CZASAMI... ALEX MA SIĘ CZEGO BAĆ?

P.S DZIĘKUJĘ ZA TE WSZYSTKIE KOMENTARZE! MEGA MI MIŁO I TO CHOLERNA MOTYWACJA DO PISANIA DALSZYCH ROZDZIAŁÓW XD OCZYWIŚCIE JEŚLI WAM SIĘ COŚ NIE PODOBA TO TEŻ PISZCIE HAH

DO NASTĘPNEGO XX 

7 komentarzy

  1. o kurde boski jest ten rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. O JEZU, rozdział jest lepszy, niż poprzedni <3 I tak, myślę, że Alex ma się czego bać. Gdy te wszystkie laski zobaczą ją razem z Justinem... Martwię się o nią. Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle świetny rozdział. Co tu dużo mówić. Czekam na kolejny i życze duuuużo weny do pisania :)
    @_KidrauhlsBack_ ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Haaaaaa, wiedziałam że się zgodzi!! :D super rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  5. No niezłe, hehehe. Mam nadzieję, że on jej nie skrzywdzi. W końcu bad boys są nieobliczalni czasami. Szkoda, że główna bohaterka jest taka smutna. Jej chłopak jest tylko jedyną osobą która nadaje kolorów jej życiu. Ładnie piszesz, ciekawie..podoba mi się!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezuniu! 😍 😍 najlepsze jakie czytałam! Alex White to w 90% ja :') Dziękuje za to fan fiction. Nie mogę się doczekać następnego af

    OdpowiedzUsuń