-Dobra daj mi
chwilę. –zaczął chodzić w kółko, aż w końcu stanął przede mną. Spojrzałam na
niego. –Alex White mam w dupie to czy jestem romantyczny czy nie. Mam w dupie
to, że jesteś taka pyskata. Że nie należysz do „elity” –zrobił cudzysłów
palcami- że nie masz sztucznych cycków... są małe, ale boskie.. –złapał mnie za
nie i oblizał usta. Potrząsnął głową i się odsunął.- mam w dupie to, że nie
chodzisz z dupą na wierzchu jak wszystkie laski w tym mieście to, że nie łazisz
na imprezy...-oblizał usta- Jesteś... zupełnie inna. Wiem, że jestem posrany i
to nieźle, że masę rzeczy o mnie jeszcze nie wiesz i nie chciałbym, żebyś
kiedykolwiek się dowiedziała.. –westchnął.- wiem na pewno, że cię zawiodę...
może nawet skrzywdzę, ale... cały czas mi siedzisz w głowie, wiesz? –zaśmiał
się cicho. Przełknęłam ślinę patrząc na niego. –Alex... bądź moja... tylko moja
–złapał mnie za policzki i spojrzał w moje oczy.
Patrzyłam na niego nie wiedząc co powiedzieć. Ja...tak
bardzo bym chciała, ale boję się. Cholernie się boję. Nie chce go stracić. Nie chce,
żeby mnie skrzywdził. Tylko nie on... spuściłam lekko głowę. Och zamknij się
Alex. Całe życie wszystko analizujesz i jak na razie wyszłaś na tym chujowo. Może
czas zaryzykować? Choć raz posłuchać serca? Oblizałam usta i podniosłam wzrok
na Justina.
-Więc będę twoja.. –szepnęłam zgryzając wargę. Chłopak uśmiechnął się szeroko i mnie pocałował obejmując w pasie. Podniósł mnie za uda tak, że objęłam go nogami w pasie i podniósł kręcąc się w kółko. Zachichotałam wtulając się w niego i chowając twarz w jego szyję.... nie zawiedź mnie Justin, błagam.
**
Siedzieliśmy
na wzgórzu do zachodu słońca. Niestety ja już musiałam wracać bo tata sobie
przypomniał że ma dziecko i wydzwaniał, że już późno. Kiedy Justin zatrzymał
auto pod moim domem złapał mnie za rękę.
-To do jutra? –bawił się moimi palcami.
-Jeśli nie umrę to tak..-mruknęłam cicho otwierając drzwi. Cmoknął
mnie w dłoń i westchnął kiedy wysiadłam. Ruszyłam do domu po chwili wchodząc do
niego. Na samym wejściu usłyszałam krzyki rodziców. Czyli oboje są w domu. Mama
minęła mnie ze łzami w oczach i wyszła trzaskając drzwiami. Zmarszczyłam czoło
i spojrzałam na tatę zdezorientowana.
-Cześć słoneczko.. –rozłożył ręce, ale ja się nie ruszyłam.
-O co poszło tym razem? –uniosłam brew zdejmując buty.
-Nie wiesz, że twoja matka jest idiotką?
-A ja ci ją wybierałam? –idioto...? ruszyłam do kuchni i
wyjęłam z lodówki sok marchwiowy.
-Boże, załóż jakąś bluzę bo nie mogę na ciebie patrzeć... Jedz
mniej. Wyglądasz okropnie.–mruknął z sarkazmem i też wyszedł z domu. Wymusiłam uśmiech.
-Ja też nie mam ochoty was oglądać, ale jakoś muszę. –usiadłam
przy stole i nalałam sobie soku do szklanki. Poszłam zamknąć drzwi -nie łudzę
się nawet, że któreś z nich dzisiaj tu wróci- i ruszyłam do salonu, rozłożyłam
się na kanapie i włączyłam TV. Kiedy znalazłam jakiś w miarę ciekawy film
położyłam się i zaczęłam oglądać. Kiedy wszystkie fajne filmy się skończyły
wyłączyłam telewizor i zerknęłam na godzinę na moim telefonie. 22.43. Nawet nie
wiem kiedy to zleciało. Przeciągnęłam się wstając i idąc do swojego pokoju. Od razu
ruszyłam do mojej łazienki. Spojrzałam w lustro i zmarszczyłam lekko czoło
przechylając głowę. Powinnam podciąć włosy. Są zdecydowanie za długie. Ale spróbuj
wyciągnąć kasę od moich „cudownych” rodziców. Kiedy się rozebrałam weszłam do
kabiny i odkręciłam ciepłą wodę. Lubię prysznice. Mimo to, że najczęściej
zaczynam myśleć o wszystkim i kończy się na płaczu to to jedyne chwile, w
których mogę pobyć sama ze sobą. Wylałam trochę żelu truskawkowego na dłonie i
zaczęłam myć ciało. Moja matka ma uczulenie na truskawki...może kiedyś się
udusi przy mnie. Zaśmiałam się sama z siebie. Jestem stuknięta. Opłukałam dokładnie
ciało i wyszłam z kabiny. Owinęłam się ręcznikiem i umyłam zęby. Rozejrzałam się.
No i nie wzięłam piżam. Jak zawsze. Westchnęłam cicho wchodząc do swojego
pokoju. Podeszłam do szafy wybierając koszulkę i majtki. Zsunęłam ręcznik i
zaczęłam się ubierać.
-Ładny pokaz kochanie. –podskoczyłam przestraszona
zakrywając nagie piersi dłońmi. Justin się zaśmiał i podszedł do mnie obejmując
mnie w pasie. Chciał mnie pocałować, ale go odepchnęłam.
-Jak ty tu wszedłeś?! I chcesz, żebym dostała zawału przez
ciebie?! –przycisnął mnie do ściany całując zachłannie. Na początku się
opierałam, ale potem uległam i odwzajemniłam wplątując palce w jego włosy. I tak
nie mam z nim szans. Justin zjechał dłońmi na mój tyłek i złapał mnie za
pośladki przyciskając krocze do mojego brzucha.
-Przepraszam, ale się stęskniłem.. –wysunął wargę i zaczął
całować mnie po szyi. Zmarszczyłam czoło czując alkohol.
-Justin ty piłeś? –starałam się odsunąć.
-Może trochę. –zaśmiał się w moją skórę robiąc na niej
bolesną malinkę. Skrzywiłam się lekko. –kładłam się już spać. –westchnął i się
odsunął. Kiedy spojrzał na mnie przestraszoną przeczesał włosy palcami i mnie
przytulił.- Przepraszam kochanie...-cmoknął mnie w czoło obejmując mnie i
zakrywając swoją bluzą. Serce mi strasznie waliło. Wiedziałam, że mnie nie
skrzywdzi, ale czasami zachowywał się dziwnie. Zamknęłam oczy wtulając się w
niego mocniej. – Miałaś zły humor, więc przyjechałem, żeby z tobą posiedzieć. –uśmiechnęłam
się lekko.
-Daj mi chwilkę. –odsunęłam
się i dokończyłam ubierać. – Czyli zostaniesz na noc?
-Jeśli chcesz. –chłopak się uśmiechnął lekko. Jego oczy były
lekko przekrwione i zmęczone przez alkohol, ale nadal wyglądał cudownie.
-Chce. –znając życie przyjechał autem, a ja nie pozwolę mu
prowadzić w tym stanie. Złapałam go za rękę ciągnąc na łóżko. Kiedy się w końcu
rozebrał do bokserek potykając się kilka razy położył się obok mnie mocno mnie
do siebie przyciągając. Jakim cudem zdołał tu przyjechać i wejść przez okno
skoro nie potrafi zdjąć spodni? Pocałował mnie wsuwając język w moje usta. –Mieliśmy
spać Justin. –zaśmiałam się cicho kładąc tyłem do niego.
-Branoc. –burknął niezadowolony i wtulił się w moje plecy. Westchnęłam
cicho patrząc przed siebie. Nikt nie jest idealny, prawda? Zamknęłam oczy
starając się zasnąć ignorując stojące krocze Justina na moim tyłku.
***
Obudził
mnie budzik. Jęknęłam zaspana i sięgnęłam po telefon, żeby go wyłączyć. Poczułam
czyjść ciężar na sobie. Justin. Leżał prawie całym ciałem na mnie
uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.
-Juuuustin. –zanuciłam cicho masując jego plecy. – Musimy wstawać
do szkoły.-mruknął coś pod nosem i wtulił twarz w mój brzuch dłoń wsuwając między
moje uda. Wstrzymałam na chwilę oddech kiedy jego najmniejszy palec otarł się o
moje majtki wywołując to dziwne uczucie w podbrzuszu.- Justin. –szczypnęłam go
w ramie. Na co od razu się podniósł.
-Co kurwa –warknął. Zagryzłam wargę. Westchnął wtulając
twarz w moją szyję.- Jeszcze pięć minut skarbie... –westchnęłam cicho. Mhm,
pięć minut...
O dziwo
Justin dotrzymał słowa i po pięciu minutach zaczęliśmy szykować się do szkoły.
On ubrał się w swoje ubrania, a ja założyłam czarne spodnie, jego koszulkę,
która kiedyś mi pożyczył i czarną bluzę. Pomalowałam się lekko.
-Możemy iść. –powiedziałam wchodząc do pokoju z łazienki i
poprawiając włosy. Jęknęłam kiedy zerknęłam w lustro i zobaczyłam dwie malinki. I
jak ja mam je zakryć?
-Pięknie w nich wyglądasz. –Justin objął mnie od tyłu. Uśmiechnęłam
się lekko.- Mam wyjść przez okno czy z tobą drzwiami? –Kiedy miałam
odpowiedzieć usłyszałam głos taty.
-Alex jesteś jeszcze?!
-Oknem. –uśmiechnęłam się lekko i dałam mu buziaka sięgając
po plecak. Patrzyłam jak bierze swoje rzeczy i wychodzi przez okno. Odkluczyłam
drzwi i zeszłam na dół.
-Z kim rozmawiałaś? –tata uniósł brew.
-Em... słuchałam radia. –machnęłam ręką stając do taty
bokiem, żeby nie zobaczył malinek.- Już jestem spóźniona. Pa tato. –mruknęłam i
wyszłam szybko. Odetchnęłam i zaczęłam się rozglądać za samochodem Justina. Zaparkował
go na rogu ulicy, więc podeszłam i wsiadłam.
-Masz szczęście że tata nie zobaczył tych malinek. –wskazałam
na Justina groźnie palcem.- Tobie odciąłby jaja, a mnie zamknął w klasztorze. –Justin
się zaśmiał przez co ja też się uśmiechnęłam.
-Uwielbiam cię mała. –spłatał nasze palce odjeżdżając. Zaśmiałam
się cicho i skupiłam na drodze
przed nami.
Po jakiś
dwudziestu minutach dojechaliśmy do szkoły. Justin zaparkował na parkingu, więc
wysiedliśmy. Westchnęłam i zerknęłam na niego. Na samą myśl, że muszę tam iść
mam mdłości. Chłopak podszedł do mnie i złapał mnie za dłoń splatając nasze
palce.
-Wszystko okej mała? –kucnął lekko,
żeby być na wysokości moich oczu. Pokiwałam lekko głową wymuszając uśmiech.-
Więc chodźmy. –mocniej ścisnął moją rękę ciągnąc do budynku. No to teraz już
mam całkiem przechlapane.
...........................................
AW! JUSTIN I ALEX RAZEM! I JAK WAM SIĘ PODOBAŁ ROZDZIAŁ? JUSTIN Z JEDNEJ STRONY SŁODKI, ALE CZASAMI... ALEX MA SIĘ CZEGO BAĆ?
P.S DZIĘKUJĘ ZA TE WSZYSTKIE KOMENTARZE! MEGA MI MIŁO I TO CHOLERNA MOTYWACJA DO PISANIA DALSZYCH ROZDZIAŁÓW XD OCZYWIŚCIE JEŚLI WAM SIĘ COŚ NIE PODOBA TO TEŻ PISZCIE HAH
DO NASTĘPNEGO XX
o kurde boski jest ten rozdział!
OdpowiedzUsuńO JEZU, rozdział jest lepszy, niż poprzedni <3 I tak, myślę, że Alex ma się czego bać. Gdy te wszystkie laski zobaczą ją razem z Justinem... Martwię się o nią. Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny rozdział. Co tu dużo mówić. Czekam na kolejny i życze duuuużo weny do pisania :)
OdpowiedzUsuń@_KidrauhlsBack_ ❤
Haaaaaa, wiedziałam że się zgodzi!! :D super rozdział!
OdpowiedzUsuńNo niezłe, hehehe. Mam nadzieję, że on jej nie skrzywdzi. W końcu bad boys są nieobliczalni czasami. Szkoda, że główna bohaterka jest taka smutna. Jej chłopak jest tylko jedyną osobą która nadaje kolorów jej życiu. Ładnie piszesz, ciekawie..podoba mi się!
OdpowiedzUsuńJezuniu! 😍 😍 najlepsze jakie czytałam! Alex White to w 90% ja :') Dziękuje za to fan fiction. Nie mogę się doczekać następnego af
OdpowiedzUsuńShipuje Alex i Justina! :D
OdpowiedzUsuń